Opis sytuacji gospodarczej na świecie w czasie pandemii koronawirusa cz.1
Przyszło nam uczestniczyć w bardzo niespotykanych czasach w których epidemia koronawirusa spowodowała zablokowanie praktycznie wszystkich gospodarek na świecie. Przedsiębiorstwa zmagają się z problemami płynnościowymi i walczą o przetrwanie. Ucierpiało bardzo wiele firm, które były zmuszone do zamknięcia swoich lokali, fabryk, biur czy sklepów. Najbardziej ucierpiała branża turystyczna (biura turystyczne, linie lotnicze itp.).
Akcje największych linii lotniczych szorują po dnie, a FED (bank centralny Stanów Zjednoczonych) „drukuje dolara na potęgę”, za pomocą nieograniczonego skupu obligacji rządowych oraz skupu ETF-ów (włącznie z tymi śmieciowymi, nazywanymi junk bonds). Interwencja FED jest spowodowana strachem przed wywołaniem kryzysu gospodarczego, za który zostałby obwiniony zarząd banku centralnego oraz rząd Stanów Zjednoczonych włącznie z Donaldem Trumpem (wybory prezydenckie odbędą się już w październiku tego roku). Ratowanie sytuacji na rynkach finansowych jest spowodowane strachem przed krachem na giełdzie amerykańskiej, gdzie akcje spółek są napompowane do astronomicznych wycen (według wskaźnika C/Z). Większość amerykanów postrzega indeksy giełdowe jako wyznacznik wzrostu gospodarczego. Jest to spowodowane również tym, że większość amerykanów posiada konta emerytalne 401(k) (odpowiednik naszego PPK), w których skład wchodzą akcje. Więc krach na giełdzie oznaczałby nominalną stratę dla większości amerykanów. Problemem jest to, że w czasie prosperity np. firmy lotnicze zamiast akumulować gotówkę na trudne czasy, dokonywały skupu akcji własnych, ze środków, które udało im się zarobić. Było to spowodowane tym, że prezesi oraz rady nadzorcze chciały zarabiać jak najwięcej na akcjach, które posiadały (firmy wyznaczały milionowe premie zarządowi za osiągniecie pewnego pułapu cen za akcje spółki). W momencie kiedy nastał duży kryzys okazało się, że firmy te, bez pomocy rządowej mogą przetrwać co najwyżej kilka dni. Firmy nauczone kryzysem z 2008 roku wiedziały, że w razie problemów przyjdą do rządu i zażądają pomocy finansowej (pod pretekstem, że jeśli rząd im nie pomorze, to kilka tysięcy ludzi straci pracę), więc w dobrych czasach nie bały się wypłacać premii oraz skupować własnych akcji. Po kryzysie w 2008 roku duże firmy stały się jeszcze większe, prawdopodobnie po tym zastoju gospodarczym w 2020 roku staną się jeszcze większe (too big to fail), przez co jeszcze bardziej beztrosko będą rozporządzać środkami finansowymi. Wracając do Polski nasz rodzimy bank centralny NBP, poszedł w ślady większości świata i obniżył stopy procentowe prawie do 0 (Stopa referencyjna 0,10%) oraz ogłosił skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym (w uproszeniu jest to kreacja pieniądza, którą potocznie nazywamy dodrukiem). Adam Glapiński (Prezes Narodowego Banku Polskiego) na jednej z konferencji z premierem RP próbował wmówić opinii publicznej, że jest to jedynie skomplikowane narzędzie finansowe, które ma poprawić byt Polaków oraz powoływał się na Konstytucji RP, która zakazuje skupu obligacji bezpośrednio od rządu. Jednak przepis ten, banki centralne omijają za pomocą pośrednika, którym jest bank komercyjny lub państwowy (w Polsce, że większość długo NBP odkupuje od państwowych banków, co zwiększa szanse na nadużycia oraz destabilizacje złotówki w dłuższym terminie). Złotówka mocno się osłabiła co w niepewnych czasach jest zjawiskiem normalnym, gdyż kapitał zagraniczny ucieka do walut „safe haven” (takich jak dolar amerykański).
Opublikuj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.